Zacznij grać na perkusji!


Zwyciężczyni międzynarodowego konkursu Hit Like A Girl. Bardzo widoczna w mediach społecznościowych perkusistka Marii Sadowskiej, która „przypadkiem” trafiła także do zespołu Ralpha Kaminskiego – i również „przypadkiem” zagrała z nim trasę koncertową Kora. Jej zdecydowanymi i radosnymi działaniami zainteresował się również Ash Soan – znakomity perkusista mający na koncie współprace takie Adele, Seal, Cher, Hans Zimmer i wielu innych. Można śmiało odnieść wrażenie, że studio nagraniowe to jej drugi dom. Dziś na blogu PoczujRytm nie kto inny, jak Wiktoria Bialic.

Podcast: Otwórz w nowej karcie
Dostępne również na: Spotify | YouTube | RSS

GDZIE ZNAJDZIESZ WIKTORIĘ?

• Instagram @wiktoria_drums
• Facebook Wiktoria drums Bialic
• YouTube Wiktoria Bialic DRUMS
• Strona https://wiktoriadrums.com

Marcin: Co u Ciebie, Wiktoria? Jak mija czas?

Wiktoria Bialic: Cześć! Dużo się ostatnio dzieje – intensywny czas. Kończymy teraz trasę koncertową z Ralphem Kaminskim pod tytułem Kora. W międzyczasie jeszcze studiuję perkusję w swoim rodzinnym mieście – w Rzeszowie. Przygotowuję się jeszcze na kolejny konkurs Hit Like A Girl. Wymyślili taką edycję, że zbierają wszystkich zwycięzców poszczególnych lat, czyli dziesięciu edycji. I teraz będziemy konkurować ze sobą – nazywa się to Challenge Of Champions. Dosyć ciekawa rzecz, Termin mamy do 18 kwietnia, więc jutro idę szybko nagrywać, żeby przed świętami zdążyć. Intensywny czas, ale bardzo się cieszę, że mam co robić. Nie lubię w miejscu siedzieć i się nudzić, więc mnie to kompletnie nie przeszkadza.

Marcin: Super! To porozmawiajmy sobie chwilę o początkach. Jesteś teraz na ustach wielu perkusistów, jednak nie każdy może wie, że zaczynałaś od skrzypiec. Z tego, co wiem – chyba nie było chemii.

Czy gdy wybór padł na perkusję, to była od razu decyzja „all in” – szkoła muzyczna i te sprawy, czy może była też jakaś nauka na własną rękę? W końcu z tą grą na zestawie w szkołach i na studiach bywa różnie, nie?

Wiktoria Bialic: Tak, to była ciekawa historia, bo ja nie mam takiej klasycznej historii, że ktoś się zaczął uczyć gry na perkusji od piątego roku życia i teraz jest mistrzem perkusji. Moja przygoda z perkusją zaczęła się, gdy miałam 10-11 lat. I tak jak wspomniałeś – dobry research zrobiłeś – zaczęłam od skrzypiec w szkole muzycznej. Poszłam do szkoły muzycznej za namową pani od rytmiki w przedszkolu.

Autor: Maciej Drewniak

Stwierdziła, że mam poczucie rytmu i że czysto śpiewam. Ale że nie miałam wiedzy, jaki instrument byłby idealny dla mnie, to wybrałam skrzypce, bo świetnie wyglądały. Była to istna męka. Kompletnie nie szło mi na tym instrumencie. Jakoś tak się stało, że wracałam do domu i cały czas wystukiwałam jakiś rytm, tańczyłam. Rodzice stwierdzili „Może to perkusja byłaby odpowiednim instrumentem dla Ciebie?”. Ja też namawiałam rodziców, że to będzie dobry wybór.

Poszłam do klasy perkusji w szkole muzycznej, z tym że byłam zdziwiona – myślałam, że otworzę drzwi w szkole muzycznej i będzie zestaw perkusyjny. A tam okazało się, że są kotły, werbel, marimba, wibrafon. Mówiłam do mamy, że to chyba jakaś pomyłka – ja chcę grać na perkusji, a nie na takich instrumentach perkusyjnych. No i co ciekawe – w 12 lat ukończyłam szkołę muzyczną w klasie perkusji, czyli tylko muzyka klasyczna.

Przez te lata nikt mi nie pokazał, jak grać na perkusji. Na lekcjach nie zagrałam nawet raz. Po prostu wracałam do domu i moi rodzice byli na tyle wspaniali (i dalej są tak genialni, nadal mnie wspierają), że kupili mi zestaw. Po tych kilku, kilkunastu godzinach w szkole muzycznej wracałam, ćwiczyłam, grałam z jakimiś moimi ulubionymi piosenkami. Teraz się tak profesjonalnie zajmuję tym wszystkim, że przykładam do tego taką wagę.

(…) myślałam, że otworzę drzwi w szkole muzycznej i będzie zestaw perkusyjny. A tam okazało się, że są kotły, werbel, marimba, wibrafon. Mówiłam do mamy, że to chyba jakaś pomyłka…

Mam świetnych nauczycieli. Ale wcześniej praktycznie wszystko sama robiłam. Miałam jakieś lekcje prywatne, ale szybko się raczej kończyły niepowodzeniem. Pokazywali mi, jak grać rudimenty na werblu – a to nie było moim celem. Jako mała dziewczynka chciałam po prostu zagrać piosenkę na perkusji. To było moim największym marzeniem. Nie jakieś techniczne rzeczy – kompletnie nie rozumiałam, po co to jest.

Źródło: Archiwum prywatne Wiktorii

Także tak to wyglądało – dosyć taka przewrotna historia, ale też pokazująca, jak jest w szkołach muzycznych niestety. Jeśli samemu się nie gra na perkusji, samemu się zestawu nie wyciągnie i nie zagra się z kolegami czy koleżankami. to raczej nikt nie pokaże, jak grać na perkusji – niestety…

Marcin: To fakt. To takie wtłaczanie techniki osobie, która przynajmniej jeszcze nie jest w ogóle zainteresowana tą techniką.

Wiktoria Bialic: Tak, chociaż nie powiem – bardzo dużo dała mi muzyka klasyczna. Też nie chcę tutaj narzekać, że przez 12 lat nie grałam na perkusji. Widzę teraz, że mam większą wrażliwość na muzykę, przykładam większą uwagę do dynamiki. Mam pewne ruchy z klasyki. To wszystko się składa. Nie żałuję tego czasu, ale jednak trochę szkoda, że nie było tego zestawu.

Źródło: Archiwum prywatne Wiktorii

Marcin: Potem się te wszystkie kropki łączą, nie? A gdybyśmy mieli tak streścić, jak doświadczenia ze szkoły muzycznej wpływają dziś na Ciebie?

Wiktoria Bialic: Wiesz co, wpływa pozytywnie. Tak jak wcześniej powiedziałam, dużo mi to dało. Dało to warsztat techniczny na werblu, co przekładam teraz na cały zestaw. Dało muzykalność, wrażliwość, większy luz. Gdy gramy klasykę, potrzebujemy takich specyficznych ruchów. Trochę pływamy, jest ta interpretacja. Dużo szczegółów składa się na muzykę klasyczną. I te szczegóły staram się przekładać na zestaw. Może one nie są aż tak słyszalne, ale robią tą robotę – żeby było idealnie.

Marcin: Ostatnie doświadczenia – praca z Ralphem Kaminskim w temacie projektu Kora oraz pierwsza poważna trasa koncertowa – z tego, co wiem, trochę z przypadku. Jak wrażenia?

Wiktoria Bialic: Genialnie! Zostałam dana trochę na głęboką wodę. W zespole są genialni muzycy. Jest Bartek Wąsik, Michał Pepol. Są to muzycy klasyczni, którzy mają ogromny bagaż doświadczenia. Dla nich taki kolejny projekt to nie było coś nowego. Dla nich to po prostu kolejna przygoda muzyczna. Potem jest Paweł Izdebski, Wawrzyniec Stopa i Ralph Kaminski. To są kolejni niesamowici muzycy. Doświadczeni, nagrywają płyty i tak dalej… No i dołączyłam ja – tak jak mówisz – z przypadku, bo miała grać Wiktoria Jakubowska, ale że Wiki nie znalazła czasu, to zadzwoniła do mnie. Ja miałam być tylko w ramach jednego koncertu.

Cały ten projekt Kora stworzyliśmy na PPA, czyli na Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. Ale że przez pandemię to wszystko się przekładało i przełożyło się o rok, to Ralph stwierdził, że chce nam to jakoś wynagrodzić i że będzie to też świetny materiał dla ludzi, dla odbiorców. I tak powstała z tego płyta i trasa koncertowa. Tak naprawdę nikt się tego nie spodziewał. Miał to być tylko jeden występ. Jest to moja pierwsza trasa koncertowa – coś takiego poważnego. Ja mam 22 lata! Jest to dla mnie spełnienie marzeń, żeby w tak młodym wieku zdobywać doświadczenie i uczyć się od starszych i bardziej doświadczonych muzyków. To jest praktyka i to jest coś, na czym mi najbardziej zależało. Uczyć się nie w teorii, a w praktyce. To jest coś genialnego.

Współpraca z Ralphem Kaminskim to źródło wielu nowych doświadczeń. Źródło: Instagram Wiktorii

Marcin: Z tego, co wiem jeszcze kilka koncertów zostało z tej trasy. Także może powiemy, gdzie będzie można Cię jeszcze zobaczyć w ramach tego projektu?

Wiktoria Bialic: Jeszcze będziemy występować w Szczecinie na Fryderykach. Będziemy w Radomiu. Będziemy w Rybniku. To są ostatnie koncerty, które są na tej trasie. Potem trasa pod tytułem Kora przejdzie do historii. Stwierdziliśmy, że to tyle jeśli chodzi o ten projekt. To są już ostatnie koncerty, więc jeśli ktoś byłby zainteresowany, to zapraszamy na stronę Ralpha, na jego fanpage na Facebooku – tam będą wszystkie daty, godziny, więc serdecznie zapraszamy.

Marcin: No i też z takich ostatnich doświadczeń – miałaś okazję być na takiej imprezie perkusyjnej jak PASIC (Percussive Art Society International Convention). Z tego, co widziałem, było tam multum różnych ciekawych warsztatów.

Sama też miałaś ciekawy temat. Co wyniosłaś z tego wydarzenia jako jedna z uczestniczek, ale też jedna z prowadzących?

Wiktoria Bialic: To może ja się cofnę do początku. Ten festiwal to jeden z największych festiwali w Stanach Zjednoczonych. I generalnie występują tam legendy perkusji. Tam nie ma przypadkowych nazwisk, są same ogromne osobowości perkusji – David Garibaldi, Marcus Gilmore, Ash Soan. Topowe nazwiska. I ja tam trafiłam ze względu na wygraną w konkursie Hit Like A Girl. Oni przez ten konkurs mają taką tradycję, że zawsze zwycięzca tego konkursu leci na ten festiwal. To taka nagroda, aby się pokazać szerszemu gronu.

Dla mnie to był pierwszy raz – zagrać na festiwalu perkusyjnym i to jeszcze w Stanach Zjednoczonych. To też było niesamowite doświadczenie. Dało mi to też takiego kopa do działania. Gdy tam przyleciałam, to byłam w szoku, że te wszystkie wielkie firmy jak np. Zildijan, Gretsch, podchodzą do wszystkich i traktują wszystkich na równi. Mieli Marcusa Gilmore’a i mieli mnie – i tak naprawdę nie odczułam jakiejś różnicy. Mnie wspierali, Marcusa wspierali i tak dalej. Jeżeli chodzi o moje warsztaty, wszystko było w języku angielskim. Chciałam, żeby to nie było taki nudny temat jak na przykład „Jak grać na werblu?”, „Jak grać rudimenty na zestawie?”. Zdawałam sobie sprawę, że są tam o wiele lepsi ode mnie, żeby przedstawić ten temat tak interesująco i tak dalej.

Praca w studio wymaga do artysty dużej świadomości swojego sprzętu. Źródło: Instagram Wiktorii

Stwierdziłam, że postawię na to, co teraz perkusistów interesuje, czyli szukanie brzmień, różnorodność stylistyczna i porady, jak sobie radzić w studio nagrań. Co było ciekawe – zazwyczaj jest tak, że gdy dziewczyna, która wygrywa konkurs Hit Like A Girl ma swój temat na festiwalu, to najczęściej bardzo mało osób przychodzi na te warsztaty. Może dlatego, że nie jesteśmy aż tak znane. Nie mamy takiego nazwiska, nie jesteśmy legendami perkusji. Zazwyczaj mało osób przychodzi. A tutaj była prawie pełna sala. Nie wiem, czy sprawił to temat, czy może jakieś filmiki widzieli. Nie mam pojęcia, ale było naprawdę bardzo dużo ludzi.

Lubię być taka otwarta, uśmiechnięta, pozytywna – a nie że wracamy i „Eee nie mamy pracy”, „Muzyk to taki biedny”

Zetknęłam się z naprawdę pozytywnym odbiorem. Siedzieli, robili notatki, mówili „Wiktoria, naprawdę ciekawy punkt widzenia!”. Wróciłam z taką pozytywną energią. Publiczność mówiła „Rób dalej! My Cię wspieramy.”. Poczułam takie inne mentalne nastawienie niż w Polsce. W Polsce jest tak, że gdy Ci dobrze idzie, to ktoś Ci zawsze tę śrubkę wbija albo pojawia się już jakaś zazdrość. Zwykle jest małe grono, które naprawdę dobrze Ci życzy. W Stanach jest tak, że (nie wiem na ile to jest szczere) jest taka pozytywna energia. Całkowicie coś innego niż w Polsce.

Dlatego pierwszy raz miałam coś takiego, że wróciłam do Polski i trochę mi się chciało płakać. Poczułam, że tam jest moje miejsce. Lubię być taka otwarta, uśmiechnięta, pozytywna – a nie że wracamy i „Eee nie mamy pracy”, „Muzyk to taki biedny” i tak dalej… Całkowicie inne podejście. Super, że mogłam reprezentować Polskę. Oni trochę mają takie wyobrażenie, że w Polsce nic się nie dzieje – „Czy Wy tam w ogóle macie okna?”. Trochę tak jest, a ja trochę przełamuję tą barierę. Możemy być z Polski i możemy robić naprawdę świetne rzeczy. Oni są na to otwarci. Trzeba po prostu mieć chęci.

Marcin: Super, to na pewno nie było ostatnie takie Twoje wydarzenie. Trzymam kciuki, żeby było ich jak najwięcej.

Wiktoria Bialic: Też mam nadzieję, bo było super!

Marcin: Ciekawi też mnie temat Asha Soana. Jak do niego dotarłaś? Czy może on do Ciebie dotarł? I też zakładam, że ta interakcja z Ashem miała jakiś wpływ na dalszy rozwój wydarzeń, prawda?

Wiktoria Bialic: Myślę, że to też jest ciekawa historia. Któregoś dnia stwierdziłam, że chciałabym dodawać jakieś filmiki perkusyjne – z tym, że nie interesowały mnie takie zwyczajne covery czy odgrywanie jakiejś partii perkusyjnej. Chciałam znaleźć jakieś podkłady, gdzie nie ma perkusji i gdzie będę ja tworzyła te partie. Szukałam po internecie jakichś ciekawych nagrań.

Pewnego dnia trafiłam na kanał Asha na Instagramie. Wtedy zobaczyłam, że dodaje na swoją stronę jakieś podkłady bez perkusji. Tak więc zakupiłam sobie taki podkład. To był jeden z pierwszych podkładów, które nagrałam po raz pierwszy w studio nagrań. Nagrałam i zmontowałam filmik. Dodałam na Instagram. Oznaczyłam Asha. Nie minęło nawet 10-15min, a dostałam komentarz od Asha „Wiktoria, dobre brzmienie! Dobra robota! ?„. Zaobserwował mnie. Napisał, że naprawdę jest pod wrażeniem i że dawno nie widział osoby, która by miała taką radość z grania.

Cały czas się śmiałam i uśmiechałam, gdy grałam na perkusji – taką wielką radość mi to sprawiało i dalej sprawia. Za 2 dni zobaczyłam ogłoszenie, że Ash będzie jedną z gwiazd festiwalu perkusyjnego w Polsce. Stwierdziłam, że to jest jakieś przeznaczenie i jakiś znak. Kupiłam bilety. Pojechałam z moim tatą. Napisałam do Asha, czy będzie możliwość go zobaczyć na tym festiwalu. Dla mnie to też był pierwszy taki festiwal perkusyjny, gdzie pojechałam i zobaczyłam, jak to w ogóle wygląda. Napisał mi „Jasne, pewnie, Wiktoria. Znajdę dla Ciebie czas i zobaczymy się.”.

Nagrałam i zmontowałam filmik. Dodałam na Instagram. Oznaczyłam Asha. Nie minęło nawet 10-15min, a dostałam komentarz od Asha „Wiktoria, dobre brzmienie! Dobra robota! ?”

Weszłam na ten festiwal. Zobaczyłam Asha i akurat wskazał na mnie palcem. Był akurat otoczony fanami i mówi „Ta dziewczyna nagrała filmik do mojego utworu. Naprawdę bardzo dobrze brzmi.”a ci polscy perkusiści patrzą na siebie i mówią „Ale my jej nie znamy. Nie wiemy, kto to jest.”. Ash mówi „Ale jak to nie wiecie?”. Wyciąga telefon i pokazuje mój filmik. Kropki znowu zaczęły się łączyć. Znów miałam okazję. To było jakieś 5min, ale Ash znalazł dla mnie czas. Usiadł ze mną na ławce i powiedział „Wiktoria, ja Cię wspieram. Widzę w Tobie wielką pasję do perkusji. Jakbyś miała jakieś pytania, to śmiało – zawsze pisz.”. Nie wiem, co takiego się stało, ale też poczułam takie połączenie z Ashem.

To jest naprawdę świetna osoba z otwartym sercem, która chce pomóc, pomimo tego że jest naprawdę świetny. Nagrywa, koncertuje i tak dalej – i jeszcze ma czas, żeby komuś pomóc. W polskim środowisku raczej nie odczułam czegoś takiego – chyba że ze strony moich nauczycieli, którzy faktycznie chcą pomóc. Potem ta historia potoczyła się tak, że bardzo chciałam polecieć do Londynu. Stwierdziłam, że to będzie idealna okazja, żeby odwiedzić też Asha. Ash mieszka jakieś 2-3 godziny z Londynu. Po prostu zapytałam, czy byłaby taka opcja, żeby odwiedzić Twoje studio i pojechać tam z bratem. Odpisał „Pewnie! Jeśli tylko data będzie mi pasowała, to przyjedźcie. Odbiorę Was, zobaczycie moje studio i spędzimy super dzień.”. Udało się połączyć tak te daty, żeby Ashowi pasowało. I faktycznie pojechałam z bratem do miejsca, gdzie Ash mieszka.

Bo podstawą są dobre relacje. Na zdjęciu Ash Soan i Wiktoria Bialic. Źródło: Instagram Wiktorii

Zobaczyłam to studio – niesamowite. Zapiera dech w piersiach. Zobaczyć te wszystkie bębny, mikrofony, werble, złote płyty (Adele) i tak dalej. Spędziliśmy jeden dzień w Anglii z Ashem. Komuś też się może wydawać, że to takie niemożliwe – że to taka historia z bajki. Ale jakoś to się tak potoczyło, że dalej mam czasem kontakt z Ashem. Czasem spyta co u mnie. Również go spytam, czy u niego wszystko OK, jak tam zdrowie, jak tam u jego rodziny… Więc wiem, że gdybym do niego napisała z jakimś problemem, że nie wiem, co mam teraz zrobić, czy jaką drogą iść – to znajdzie dla mnie czas i da jakąś wskazówkę. Ludzie też widzą, że Ash mentalnie mnie wspiera.

Więc też znalazł się na przykład jakiś producent, który zauważył moje filmiki i zaprosił mnie do współpracy do nagrania utworu. Miał taki pomysł, żeby na drugim zestawie zagrał Ash. To taka historia, że Ash udostępnił mój filmik dalej. To później też pomogło, że ludzie mnie zauważyli. Nagle znalazł się producent, który chciał połączyć naszą grę. Jak teraz sobie to uświadamiam, to, kurczę – niesamowite rzeczy. Ale ja zawsze lubię marzyć, więc… czemu nie? 🙂

Marcin: Kiedyś usłyszałem takie powiedzenie, że trochę łatwiej się rośnie na ramionach gigantów – to chyba jest ta sytuacja.

Wiktoria Bialic: Można to różnie interpretować. Z jednej strony słyszę czasem porównania, że Wiktoria jest trochę jak Ash Soan. Z jednej strony myślę, że to jest super, bo jest to bardzo profesjonalny perkusista. Z drugiej strony jednak myślę, że jeszcze dużo czasu i dużo pracy przede mną, żeby znaleźć takie brzmienie, żeby ktoś powiedział „O! To Wiktoria!”. Są dwie strony medalu. Z jednej strony, pewnie – było trochę łatwiej. Nagle jakieś firmy i producenci zobaczyli mnie na profilu Asha i pomyśleli „Kurczę. No skoro Ash to udostępnił, to coś może jest w tym fajnego.”. No więc fajnie, ale też jest ta druga strona medalu.

Marcin: Można z tej historii dużo wynieść dla siebie. Zostańmy sobie w temacie mediów społecznościowych.

Gdy sobie włączymy takiego Instagrama czy coś, to można odnieść wrażenie, że te perkusyjne Social Media wręcz kipią od osób, które OK – mają świetną technikę.

Jednak scrollujesz sobie dalej i po minucie w zasadzie zapominasz, co to był za gość. Z kolei gdy grasz Ty, to mam wrażenie, że się nigdzie nie spieszysz i to po prostu działa – jakie są Twoje sposoby na taki skuteczny groove?

Wiktoria Bialic: Moim celem, Marcin, jest to, o czym wspomniałeś – i to jest super. Czyli gdy już scrollujesz ten Instagram, to moim celem jest, żeby się zatrzymać. Zatrzymać i stwierdzić „Hej! To jest fajne!”. Ciekawe brzmienie. Ciekawy efekt. Ciekawe wykorzystanie jakiegoś drugiego werbla. Moim celem jest to, żeby ktoś się zatrzymał i pomyślał „To jest inspirujące. Też tak spróbuję. To jest coś innego.”.

Też obserwuję cały ten Instagram perkusyjny. Też tak mam, że patrzę i po prostu po którymś filmiku ja już nie wiem, kto jest kto. Nie ma tego szukania brzmienia, jakiegoś groove’u. Gdy patrzę na przykład na filmik Asha, to za każdym razem jest to interesujący. Ale to jest zawsze jakieś inne brzmienie. Inny groove. Jakaś polirytmia. Świetny feeling. Też chcę iść tą drogą, żeby słuchacz zatrzymał się i pomyślał „Hmm… to jest ciekawe.”.

Moim celem jest to, żeby ktoś się zatrzymał i pomyślał „To jest inspirujące. Też tak spróbuję. To jest coś innego.”.

Jeżeli chodzi o ten groove, to ja się inspiruję takimi perkusistami, którzy pracują dużo w studio. Są sesyjnymi perkusistami, którzy po prostu grają dla piosenki. Którzy się nie popisują i grają mniej. Bardzo lubię grać piosenki. Mnie to nie przeszkadza, że nie mam do zagrania solówki. Absolutnie. Ja po prostu lubię spełniać tę rolę w tle. Grać prosto, mniej – ale dla kogoś. Dziś dużo jest tych chopsów, szybkości na tym Instagramie – to też jest fajne na jakiś czas. Też mi to imponuje. Podziwiam, bo ja tak na przykład nie potrafię. Każdy ma inną drogę. Dlatego nie neguję. Jeśli dla kogoś to jest super, to czemu ma tego nie robić? Ważne, żeby znaleźć jakąś ścieżkę dla siebie, czuć się w tym dobrze. Ja się nie czuję dobrze w chopsach – ktoś się może dobrze czuć. I to jest super.

Marcin: Pewnie! Twoim żywiołem jest ewidentnie praca w studio, a więc teraz taki praktyczny temat. Pierwsza wizyta w studio. Dla wielu osób bywa ona stresująca.

Na co warto się przygotować i jakich podstawowych błędów można by unikać?

Wiktoria Bialic: Uważam, że najlepszą radą jest to, żeby być świetnie przygotowanym w studio nagrań. Oszczędzamy pieniądze. Oszczędzamy czas realizatora. Wydaje mi się, że jest też mniej stresu. Też na początku nie wiedziałam, jak ugryźć temat studio. Wydawało mi się, że jeśli trochę poćwiczę w domu, to świetnie mi pójdzie w studio nagrań. Wcale tak nie było. Musiałabym spędzić jeszcze więcej czasu, żeby wszystko dopracować.

Niestety w studio się nic nie oszuka. Więc jeżeli czegoś nie potrafimy i krzywo coś zagramy, to będzie to zarejestrowane. Oczywiście jest technologia, która może wyrównać. Ja jednak jestem za tym, żeby nagrać coś za drugim lub trzecim razem i nie robić potem kłopotów osobie, która to miksuje – czyli równa i przesuwa do grida. Na pewno polecam ze swojego doświadczenia, żeby być świetnie przygotowanym do studia. Wchodzimy pewnie, znamy swoją partię. Warto zabrać też więcej talerzy, jeżeli mamy. Często w studio może się okazać, że talerze brzmią za ciemno albo za jasno. A potem realizator mówi, „Wiktoria, te talerze nie pasują. Za krótko brzmią. Czy masz jakieś inne?”, a ja mówię „Mam w domu.”. Więc warto mieć więcej talerzy, czy na przykład drugi werbel. Również komunikacja w studio jest bardzo ważna.

Wiktoria pewnie się czuje zarówno w studio, jak i na koncertach. Źródło: Instagram Wiktorii

Wydawało mi się, że jeśli trochę poćwiczę w domu, to świetnie mi pójdzie w studio nagrań. Wcale tak nie było. 

Tak jak w życiu – jeżeli umiemy się komunikować, atmosfera w studio będzie lepsza. Może być sytuacja, że w studio będzie producent lub wokalista. I trzeba zrobić zgodnie z tym, co im się podoba. Nam może podobać się takie konkretne przejście albo taki konkretny werbel do tej piosenki. A producentowi coś innego może się podobać. Musimy być otwarci, aby przyjmować te wszystkie wskazówki, a nie twardo stawiać na swoim. Czyli takie podstawy – przygotowanie, komunikacja, sprzętowe rzeczy. Potem może dojść jakieś interesowanie się mikrofonami, ale to już raczej drugorzędna sprawa.

Marcin: Czyli gdy Ty się przygotowujesz do swojej sesji, to czy na przykład nagrywasz się też na własną rękę?

Wiktoria Bialic: Właśnie mam taki sposób, że przygotowuję się po pierwsze w domu. Wymyślam jakąś partię, nagrywam sobie na dwa mikrofony – overhead i mikrofon na stopę. Nagrywam to sobie w programie, następnie słucham, jak to mogę brzmieniowo ustawić – czy to będzie ten werbel, czy może wybrać jakiś inny. Przygotowuję się, żeby to pewnie zagrać. Potem dopiero idę do studia nagrań. Wynajmuję je czasowo. Nie posiadam swojego studia nagrań. Chcę, żeby po prostu była ta jakość.

Niestety pomieszczenie do nagrywania perkusji jest trochę trudnym tematem. Nie jest to łatwe, bo trzeba mieć dobrze akustycznie przygotowane pomieszczenie. Nie wiem, czy aż tak to można oszukać. Dlatego już na początku stwierdziłam, że wolę zainwestować czas i pieniądze w profesjonalne studio nagrań, ale żeby to było takie jakościowe. Nagrywam się też telefonem, żeby zobaczyć, jak z moją postawą. Duże przygody miałam z krzywieniem się. Więc lubię nagrywać się dźwiękowo i wizualnie, aby od razu obserwować siebie. Bardzo polecam nagrywanie siebie podczas gry. To świetny nauczyciel i taki policjant.

Marcin: Tak, można się odsłuchać trochę z perspektywy trzeciej osoby. I teraz apropos Twojego podejścia do ćwiczeń. Gdy umawialiśmy się na rozmowę, powiedziałaś „Ok, umówmy się o 8:00. Potem już ćwiczę i ostro działamy...”

No i właśnie – czy masz jakiś swój skuteczny system ćwiczeń? Czy korzystasz z jakichś materiałów, podręczników i tak dalej? Jak to u Ciebie wygląda?

Wiktoria Bialic: Powiem Ci, że różnie. Na pewno nie idę takim klasycznym wzorem typu podręczniki. Oczywiście w szkole muzycznej miałam te takie klasyczne jak Stick Control, czy jakieś etiudy. To jest za mną, to wszystko zagrałam. Jeśli chodzi o zestaw, to głównie opieram się o filmiki, transkrybcje. Gram często z ulubionymi perkusistami, nagraniami. Inaczej to też wygląda na lekcji perkusji. Tam już są jakieś książki np. Marka Gulliany albo jakieś polirytmiczne rzeczy. Wtedy też wchodzą różne podręczniki, ale to nie jest tak, że przerabiam je całe, tylko jakieś najważniejsze elementy. Głównie nagrania, filmiki, obserwacja. Szukanie, słuchanie siebie.

Też staram się, żeby mieć cały czas dobrą technikę na werblu. Staram się słuchać nauczycieli i grać jakieś solówki werblowe. Ale mam taką niechęć po szkole muzycznej – może dlatego, że miałam tego bardzo dużo. I teraz gdy sobie pomyślę, że miałabym to znów grać, to trudno mi się do tego zabrać – czego może nie powinnam mówić. Jednak ta technika werblowa przekłada się na zestaw. Mówię tak, jak jest. Chciałabym ćwiczyć więcej na werblu, ale ten zestaw jednak mnie dość ciągnie. Nie są to jakieś spektakularne sposoby ćwiczenia.

Lubię słuchać, analizować i szukać w sobie tego, co zobaczyłam u innych perkusistów. Trochę może burzę ten klasyczny, podręcznikowy wzór. Jeżeli tak jest, to przepraszam. Też szukam swojego złotego środka. Gdy jestem pod taką presją czasu, tak jak dzisiaj, gdzie muszę nagrać jeszcze filmik konkursowy, to głowa dosłownie pulsuje mi od pomysłów. Zaraz po tym wywiadzie lecę na górę i będę szukać jakichś ciekawych rozwiązań, żeby się dobrze zaprezentować na konkursie. Jakiejś rutyny swojej nie mam. Zazwyczaj ćwiczę codziennie. Chyba że jestem na koncertach, to nie mam jak. Ale wtedy też gramy co wieczór, więc też jestem wtedy w formie. Także codziennie siadam do tego zestawu. Ja też to kocham, więc to nie jest dla mnie jakaś kara, że idę ćwiczyć – sama przyjemność.

Jeżeli ktoś nie ma ochoty, to też nie jestem za tym, żeby się zmuszać, że codziennie musi być osiem godzin – tak jak to miałam w szkole muzycznej – co swoją drogą nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem. Oczywiście były efekty, ale też psychicznie trzeba odpoczywać. O tym się nie mówi – ani w szkole, ani na studiach. W ogóle jest wiele tematów, o których nie mówi się w szkołach muzycznych, ani na studiach, a do których trzeba dojść i sama również do nich dochodzę. Takim tematem są również m.in. media społecznościowe.

Marcin: No to właśnie tak uczepmy się tych mediów społecznościowych. Już ustaliliśmy, że ta interakcja z Ashem miała duży wpływ na wszystko. Jednak widzę ogólnie, że z dużą dbałością prowadzisz swoje media. Co jest Twoim zdaniem ważne w tym zakresie, żeby po prostu się wybić?

Wiktoria Bialic: O tyle jest trudno, że jest bardzo dużo muzyków na całym świecie. Każdy ma tą samą pasję. Każdy ma te same marzenia – chcę grać w zespole, chcę się nagrywać, chcę mieć kontrakty z firmami. Przypuszczam, że te marzenia są bardzo podobne. Dlatego bardzo trudno jest się przebić. Z drugiej strony mnie to akurat motywuje. Ja wiem, że muszę zrobić coś kreatywnego, żeby się przebić. Niektórzy moi znajomi mówią „Ja to nawet nie zaczynam, bo jest tyle tego, że ja nie mam szans.”. Ja na to tak nie patrzę. Staram się myśleć „To zróbmy coś takiego, żeby to było inne.”.

Dlatego polecam znaleźć jakąś swoją niszę i przyciągnąć tego widza. Może być to jakieś ciekawe brzmienie, interesujący miks, wykorzystanie jakichś efektów, inne strojenie zestawu perkusyjnego, wymyślenie jakiejś ciekawej partii. Z perspektywy czasu widzę, że pomysłów jest bardzo dużo. Jeżeli się martwimy „Ja się tak nie wybiję jak Ash.”ja też podpatruję Asha. To nie jest jakiś wielki sekret. Podpatruję swoich ulubionych perkusistów. Dla mnie to też jest wyzwaniem, że widzę jakiś jego filmik na przykład z reggae – i zastanawiam się „Kurczę, jak on wymyślił to brzmienie?”, „Jak on nastroił ten werbel?”.

I to jest taki impuls, że też bym tak chciała, też spróbuję, może mi się uda. To nie jest kopiowanie. To dochodzenie do tego, co nie jest nam pokazane. To też jest wartością. Jeśli mamy wszystko podane na tacy, to wydaje mi się, że człowiek tego nie docenia. Może teraz tak staro brzmię, ale tak trochę jest. Jeżeli samemu do tego dochodzimy, „Nie wiem, jak on to zmiksował.”, „Nie wiem, jak on nastroił ten werbel.”, „Nie wiem, jakich naciągów użył.” – to dla mnie to impuls do tego, aby poszukać. Spróbuję, może mi coś z tego wyjdzie. Pokażę to ludziom, to może docenią.

Sposobów jest dużo. To czasem kwestia, aby pokazać się z innej strony. Żeby nie być, jak wszyscy inni jak np. granie coverów. A jeśli chcesz zagrać cover, to OK – ale może w jakiś inny sposób? Może jakieś inne nastrojenie perkusji. Tak, żebym jako słuchacz słyszała, że to nie jest odtwórcze, tylko jest to coś innego. Ja w taki sposób do tego podchodzę. Coś kreatywnego i coś innego.

Marcin: A może gdzieś u siebie na Instagramie widziałaś takie osoby, które warto obserwować i którymi warto się zainspirować?

Wiktoria Bialic: Wiesz co, są takie osoby np. Aaron Sterling. Nie wiem, czy kojarzysz. To też jest perkusista sesyjny, który się bardzo wybija. Za każdym razem jest inne brzmienie, są inne talerze, werbel. To jest to samo, co w przypadku Asha. Nie możesz tego przewinąć w dół. Nie możesz tego pominąć, bo jest to coś innego.

Także Aaron Sterling. Z gitarzystów Cory Wong. Wymieniam już raczej takie znane nazwiska. Jest jeszcze taka dziewczyna. Nazywa się Tora, jest gitarzystką z Norwegii. Nagrywa tylko w swoim pokoju, co jest ciekawe. Ma swoje bardzo charakterystyczne brzmienie. To ludziom też imponuje. Wiedzą, że gdy włączą ten filmik, to wiedzą, że tu zabrzmi Tora, a nie np. John Mayer. Ludzi to chwyta, że jest to takie poszukiwanie brzmienia, inny feeling, inny groove. Widzę, że ludzie to doceniają, co też mnie cieszy, że nie trzeba wcale szybko grać.

Marcin: …a wystarczy grać skutecznie. To, czym Ty się zajmujesz perkusyjnie, wymaga już jakichś upodobań co do sprzętu. Z czego teraz korzystasz?

Wiktoria Bialic: Gram na perkusji Gretsch. Mam tą przyjemność, że zaraz będzie rok, jak współpracuję z Gretschem. Niestety ja nie dałam tej informacji, że jestem z Gretschem. To może być ciekawe. Cały czas walczę ze sobą. Gdy patrzę na listę, kto jest w Gretschu to zapiera mi to dech w piersiach, jakie są to legendy. Nie czuję się taką osobą, żeby się tym tak chwalić. Może to wynika z jakiejś takiej skromności. Nie mam pojęcia. Może muszę to po prostu przepracować. Jestem z Gretschem i jest to perkusja Broadcaster. Ciekawe połączenie 3-warstwowego drewna – klon, topola, klon. Brzmienie vintage’owe, ale również dość nowoczesne. Talerze Zildijan, różne serie, również takie ciemne jak Dark Custom, czy też jaśniejsze jak Zildijan Kerope.

Niektórzy mają taką wiedzę, że wystarczy wrzucić zdjęcia na media społecznościowe „Super! Jestem endorsmanem firmy Gretsch.” i dziękuję.

Jeżeli chodzi o statywy, to DW. Naciągi Remo i pałki Vic Firtha. Mam po prostu przyjemność współpracować z tymi firmami, co jest wielkim wyróżnieniem i jest to świetne. Poznałam też osoby pracujące w tych firmach i są naprawdę niesamowitymi ludźmi. Przemili, wspierający. Jeżeli komuś zależy na takich współpracach z firmami, to media społecznościowe również mogą mu w tym pomóc. To może być dobra wskazówka. Jednak trzeba mieć na uwadze, że taka firma też czegoś oczekuje od nas.

W muzyce aspekt wizualny również gra niemałą rolę. Źródło: Instagram Wiktorii

Niektórzy mają taką wiedzę, że wystarczy wrzucić zdjęcia na media społecznościowe „Super! Jestem endorsmanem firmy Gretsch.” i dziękuję. Na tym się nie kończy. To jest oczywiście super, ale my też musimy coś dać od siebie, żeby firma widziała, że nam zależy i że jej pomagamy. O tym się również nie mówi na studiach. To współpraca pomiędzy firmą, a perkusistą. To nie tylko to, że pomogą nam skompletować talerze na trasę. Za tym idą też kolejne kroki, pomoc firmie, angażowanie się i tak dalej. Sama też do tego dochodzę, uczę się tego cały czas – również jest to ciekawy temat.

Marcin: Na tym polega zdrowa relacja, prawda? W obie strony to musi działać. Wiktoria, czego Ci życzyć w najbliższym czasie?

Wiktoria Bialic: Moim takim marzeniem jest praca w studio. Nagrywanie piosenek, płyt. Tego mi możesz na pewno życzyć. To też takie moje marzenie, że chciałabym trochę zmieniać historię – trudno mi na przykład wymienić kobietę, która gra na perkusji i nagrywa dla jakichś zagranicznych artystów i producentów. Raczej są to mężczyźni. Chciałabym przełamać taki schemat, że tylko panowie świetnie nagrywają.

Bardzo lubię też studio pod takim kątem, że jest spokój i można powtórzyć nagranie. Szukamy brzmień dla wokalisty, czy producenta. Widzę się w tym. Mam też dużo cierpliwości, więc mam nadzieję, że ciężka praca też w tym wszystkim popłaci. Możesz też mi życzyć dalszej motywacji do pracy. Nie narzekam na nic. Cieszę się ze wszystkiego, co się do tej pory wydarzyło w moim życiu i co, mam nadzieję, jeszcze się wydarzy.

Marcin: I tę radość za perkusją widać praktycznie w każdym wideo. Więc myślę, że będę życzył Ci tego, co w praktycznie każdym wpisie i podcaście – perkusyjnego osiąganie! Wielkie dzięki, że zechciałaś poświęcić czas i podzielić się swoim doświadczeniem.

Wiktoria Bialic: Sama przyjemność! Również cieszę się, że tworzysz też takie rzeczy, poświęcasz czas i chcesz pomóc. To też jest super, więc wielkie ukłony w Twoją stronę, że też tak super działasz i widzę, że też uczysz gry na perkusji. To jest super, że przekazujesz wiedzę. Bardzo to szanuję i podziwiam, naprawdę.

Marcin: Dziękuję również! I do zobaczenia!

Zacznij grać na perkusji!

Kategorie: Wywiady