Partnerem wpisu jest Drum Academy
Michał Dimon Jastrzębski – fenomenalny perkusista zespołu Lao Che. Na perkusji zaczął grać już w najmłodszych latach. Dzięki temu miał okazję przejść przez przeróżne style muzyczne. W jego przepiękny zestaw Gretscha można się wpatrywać przez cały koncert, a tych Dimon zagrał całe całe mnóstwo – wliczając w to Przystanek Woodstock (dziś Pol’And’Rock Festival), Męskie Granie, Opener i wiele wiele innych. Dziś Michał intensywnie pracuje w studio, co możesz śledzić na jego Instagramie.

–Przede wszystkim wielkie dzięki, że zechciałeś poświęcić chwilę na rozmowę. Chwilę o początkach. Twoja kariera zaczęła się w zasadzie od metalowych, wręcz ekstremalnych brzmień. Widać mega dużą ewolucję Twojego stylu muzycznego.
Wracasz czasem do korzeni?
-Dziękuję za zaproszenie. Moje początki były ekstremalne, ale jak to z intensywnymi doznaniami bywa, nie był to długi okres. Jednak muzykę metalową mam cały czas w sobie, słucham jej do dziś. Nie jakoś szczególnie często ale kilka razy w roku robię sobie przegląd staroci, które już znam oraz lustruję, co nowego się dzieje w świecie „diabelskich” dźwięków. 🙂
–Ukończyłeś 2 stopnie szkoły muzycznej. Jaki miało to wpływ na Twoją dalszą karierę?
-Kiedy grałem głównie w Lao Che, nieszczególnie zawracałem sobie tym głowę. Zdarzało się, że coś sobie rozpisywałem na zasadzie „map”, ale to wszystko. Od kiedy pracuję z różnymi artystami, piosenkami etc. coraz częściej zdarza mi się sięgać do narzędzi, które dała mi szkoła. Mimo to pozostaję jednak głównie muzykiem pracującym na „pamięć” lub na bieżąco.

–Każda kolejna płyta Lao Che jest zupełnie inna od poprzednich. Zastanawiam się, kiedy te coraz to nowe pomysły i zmiany kierunków wpadają.
Z tego, co się orientuję, to chyba tylko na słynne „Powstanie Warszawskie” była wizja od A do Z, prawda?
-Z naszych głów 🙂
–Nagrywałeś albumy z zespołem w naprawdę różny sposób. Od metody „na setkę” do niemal każdego instrumentu nagrywanego osobno. Jak najlepiej Ci się pracuje?
-Każdy sposób pracy jest dla mnie ogromną frajdą. Interakcja z muzykami, ludźmi, producentami. Jeżeli mogę dać coś z siebie i przy okazji nauczyć się czegoś nowego, to jest to podwójne spełnienie. Lubię polegać na swoim doświadczeniu, ale czasem trzeba oddać się w ręce producenta, który ma konkretne wymagania i którym trzeba sprostać. Dużo można się nauczyć pracując w ten sposób.

–Przy ostatniej płycie Lao Che „Wiedza o społeczeństwie” założyłeś na spód bębnów naciągi siateczkowe zamiast zwykłych rezonansowych. Jest to dość ciekawa technika. Jaki miało to cel?
-Szukałem skupionego brzmienia „tomów”, ale chyba i generalnie, całego zestawu perkusyjnego. Znalazło to zastosowanie także w wersji koncertowej. Taki sound bardzo łatwo i skutecznie daje się nagłośnić.
–Gdy zaczęła się koncertowa przerwa w zeszłym roku, można było zauważyć, że sporo godzin spędzasz w studio. Czy jest to chęć zdobycia doświadczenia jako perkusista bardziej studyjny? Czy może chcesz iść bardziej w kierunku nagrywania również innych muzyków?
-Zanim wybuchła pandemia, zainwestowałem w sprzęt do nagrywania i pragnąłem poznać techniki nagrywania bębnów. Potem, naturalnie przerodziło się to w pracę nad piosenkami, z których powstaje teraz płyta. Jak wybuchła pandemia, to kompletnie poświęciłem się pracy nad płytą i kompozycyjnie udało się ją spiąć. Myślę, że siedzenie w studiu rozwinęło mnie na kilku płaszczyznach, nie tylko perkusyjnej, ale jako muzyka w ogóle.

–Co powinien wiedzieć perkusista, który wchodzi do studia po raz pierwszy? Na co według Ciebie powinien zwrócić uwagę?
-Słuchać realizatora.
–Jakaś jedna rada, którą powiedziałbyś samemu sobie jako początkującemu perkusiście?
-Słuchać muzyki, każdej dobrej, chłonąć wiadrami.
–6 września będziesz prowadził Warsztaty Perkusyjne Online. Czy zdradzisz w pigułce, co chciałbyś na nich przekazać?

-Granie, psychologia grania, nagrywanie vers. koncertowanie, zagadnienia aranżacyjne, dopasowanie brzmienia.
–Z Lao Che macie trasę pożegnalną No To Che! Oprócz tego, jakie muzyczne plany na najbliższy czas?
-Aktualnie imam się różnych muzycznych zajęć, ale najbardziej zajmuje mnie praca nad płytą nowego zespołu, który zainaugurowaliśmy razem z Ryśkiem (basista Lao Che). Wyszła z tego dosyć duża produkcja z całą masą gości, ale na szczęście prace zmierzają powoli do finału.